sobota, 8 listopada 2008

Informacja jako motyw w życiu i twórczości Philipa K. Dicka

Philip Kindred Dick był czołowym pisarzem literatury science-fiction. Choć był ceniony i obdarzany nagrodami, prawdziwą sławę zyskał niestety po śmierci. Dziś jego książki dostępne są w wielu przekładach, ukazało się kilkadziesiąt pozycji w języku polskim. Hollywood chętnie czerpie z jego twórczości. Trzeba jednak również wiedzieć, że w życiu Dicka bardzo istotne miejsce zajmowała informacja. Upatrywał w niej zarazem motor i podstawowy budulec wszechświata.

Cz. 1. Wywiadowczy szum informacyjny*

Wśród informacji na temat Philipa K. Dicka bardzo rozpowszechniona jest w naszym kraju historia jego donosu do FBI w sprawie Stanisława Lema. Ponieważ jest to wiedza, która może intensywnie kształtować wizerunek amerykańskiego pisarza w oczach polskiego czytelnika, zacznijmy od rozwinięcia właśnie tego wątku. By móc wyciągać wnioski, należy posiąść więcej szczegółowych informacji.
Philip K. Dick był genialnym człowiekiem. Geniusz ów przejawiał się w specyficznej umiejętności dostrzegania relacji, nie tylko pomiędzy zjawiskami. Jego umysł rejestrował wydarzenia zachodzące pomiędzy warstwami rzeczywistości, dostrzegał wieloaspektowość nawet prozaicznych sytuacji. Stanisława Lema uznał za postać nierzeczywistą, za konglomerat złożony z kilku pisarzy bloku wschodniego, których celem było uderzenie w amerykańską science-fiction i takiej treści był donos złożony do FBI (wersja ang. tutaj). Może Dick rzeczywiście w to wierzył, a może kierowały nim inne jeszcze względy? Z pewnością był znany ze szczególnej umiejętności. Potrafił wypowiadać najbardziej fantastyczne, nawet irracjonalne sądy z zupełną powagą. Z kamiennym obliczem wyrażającym głębokie przekonanie, obserwować reakcje przyjaciół. Tak manifestowało się jego poczucie humoru ale też umiejętność manipulowania słuchaczami, których raczył wielogodzinnymi oracjami na temat muzyki poważnej, literatury czy teologii. Trzeba wiedzieć również, że FBI, CIA, komuniści, naziści i inne często tajne, a nawet wyimaginowane służby, odgrywały w życiu Dicka znaczącą rolę. Obawiał się ich. Miał z nimi kontakt już około roku 1953-54, w czasie swego drugiego małżeństwa. Byli z żoną Kleo Mini odwiedzani i wypytywani przez parę detektywów Federal Bureau of Investigation. Potem często czuł się śledzony i inwigilowany. Obawiał się nawet o swoje życie. Pod koniec lat 60-tych miał wielokrotne problemy z samochodem, łącznie z awarią hamulców, która o mało nie zakończyła się tragicznie dla niego i przyjaciół. Włamywano się do jego domu. Czemu służby miałyby się nim interesować? Zdaniem Dicka miały ku temu powody. Dick obracał się w światku intelektualistów, postępowych myślicieli i działaczy, niejednokrotnie o lewicowych poglądach. W połowie lat 60-tych podpisał wraz z pięciuset innymi pisarzami i wydawcami protest przeciwko podatkowi wojennemu, który opublikowano w lutym 1968 r. w czasopiśmie Ramparts. Do końca wojny w Wietnamie Dick nie wypełniał deklaracji podatkowej. W 1979 napisał: „Do 1974 roku żyłem w ciągłym strachu, że mnie aresztują”. Pod koniec lat 60-tych i na początku 70-tych, jego dom w Santa Venetia stał się swego rodzaju komuną, w której schronienie znajdowali niezliczeni młodzi autsajderzy, pisarze, muzycy, a przy okazji złodzieje, narkomani i handlarze narkotyków. Nie wynikało to wszakże z ciągot do ideologii hipisowskiej (Dick miał wówczas przeszło 40 lat), a raczej z trudnej sytuacji życiowej i emocjonalnej, w jakiej się znalazł po odejściu czwartej żony. Najbardziej znaczące wydarzenie miało miejsce jesienią 1971 roku, kiedy wracając piechotą (z powodu kolejnej podejrzanej awarii samochodu) zastał w domu wybite okna, wyłamane drzwi, zniszczone zamki, zniknęła większość jego cennych rzeczy, prawdopodobnie za pomocą plastiku wysadzono ognioodporną szafkę, z której skradziono wszelkie dokumenty, listy, maszynopisy powieści. FBI wyraźnie opieszale prowadziło dochodzenie, utajono przed Dickiem wyniki śledztwa. Wydarzenie to bardzo wstrząsnęło pisarzem i wywarło również wpływ na jego twórczość, w której znajdziemy wiele opisów tych wydarzeń (m.in. w książkach Radio Wolne Albemuth, Valis). Dick wciąż obawiający się represji ze strony władz, w związku z jego „obywatelskim nieposłuszeństwem” czyli bojkotem podatkowym wojny wietnamskiej, był człowiekiem niezbyt potrafiącym zadbać o swój domowy budżet. Widział w urzędzie podatkowym obrzydliwego wroga, żył z widmem konfiskaty swego skromnego dobytku. Należna mu finansowa stabilizacja przyszła dopiero pod koniec życia.
Przywołajmy teraz kilka szczegółów z relacji pomiędzy Philem Dickiem a Stanisławem Lemem. Kiedy w 1972 roku dotarła do niego wiadomość na temat starań Lema o wydanie w Polsce przekładu Ubika wywiązała się między nimi ambitna choć krótka, dotycząca literatury korespondencja. Dick dowiedział się też, że honorarium będzie mogło zostać wypłacone jedynie w niewymienialnych złotówkach, planował więc nawet przyjazd do Warszawy. Książka została opublikowana w Polsce w 1975 roku. Tymczasem Dick dowiedział się, że inny pisarz również publikowany w ramach serii organizowanej przez Lema uzyskał honorarium we własnej walucie. Oskarżył więc Lema o niedotrzymanie warunków. Doprowadził do usunięcia go z szeregów Science Fiction Writers Association (również inni członkowie mieli za złe Lemowi ich zdaniem nieprzychylne uwagi na temat amerykańskich pisarzy). Począwszy od marca 1974 (dla Dicka to najbardziej znacząca data, będzie o tym mowa jeszcze później) Dick uważał, że stał się celem i narzędziem sowieckich służb, uznał rozsądnie, że bezpieczeństwo może mu zapewnić lojalność wobec własnych władz. Wielokrotnie zwracał się do policji i do FBI o pomoc, nie tylko drogą listowną ale i telefonicznie.
Niektórzy chcą zrzucić lęki i wyobrażenia Dicka na karb przypisywanej mu paranoi (różnorakie fobie towarzyszyły mu niestety przez całe życie). Jakkolwiek jego ocena rzeczywistości byłaby dla nas fantastyczna, trzeba też jednak pamiętać, że Dick potrafił być wobec siebie bardzo krytycznym i wśród setek interpretacji, jakie skonstruował chcąc zrozumieć własne przeżycia, analizował możliwość choroby lub zwykłych omamów. Jego piąta żona Tess, mówiła: „Wierzyłam mu. Zawsze mnie pytał: >>Czy ja zwariowałem?<< A ja zawsze mówiłam, że nie. Wariaci nie zadają takich pytań. Oni wiedzą, że są normalni”. Pamiętajmy też, jak odbierali Dicka jego przyjaciele. On żył we własnym świecie, wszystko co mówił, robił, wynikało z głębokich przekonań. Choćby przedstawiał wiele różnych wersji tego samego wydarzenia, w jego umyśle wszystko było prawdą.
Należy więc rozważyć zasadnicze aspekty, które powodowały Dickiem. Mogły to być: 1. strach, przed tajemniczą organizacją pragnącą jego zguby i potrzeba wsparcia; 2. chęć zrobienia służbom typowego dickowskiego, wysublimowanego dowcipu, swego rodzaju odwetu, za bak reakcji na jego prośby o pomoc; 3. frustracja z powodu problemów finansowych; 4. obsesja, fobia, paranoja. Najbardziej prawdopodobne będzie stwierdzenie, że u podstaw decyzji napisania do FBI w sprawie Lema, leżały wszystkie te, wymienione elementy.

c.d.n.

*Przy ustalaniu danych biograficznych korzystałem z książki: L. Sutin. Boże inwazje. Życie Philipa K. Dicka. Poznań 2005, 416 s.