niedziela, 11 listopada 2007

Prawnicy i e-książki

Niedawne otwarcie Biblioteki Europejskiej wydawać się może próbą pokazania amerykańskim, komercyjnym firmom takim jak Google i Microsoft, że Europa też potrafi i łącząc siły 47 bibliotek narodowych jest w stanie ocalić i zaprezentować wielkiej internetowej społeczności kulturowe dziedzictwo krajów europejskich. O tym, czy biblioteka ta będzie będzie rozwijać się równie prężnie jak projekt Google Book Search przekonamy się w najbliższej przyszłości, jednak już teraz można pokusić się o stwierdzenie, że sprawne funkcjonowanie nie będzie jej mocną stroną a finanse przeznaczone przez biblioteki biorące udział w projekcie na jej działalność nie będą w stanie równać się z tymi do których ma dostęp internetowy gigant. Mimo licznych kontrowersji związanych z projektami Google’a i Microsoftu można zauważyć, że zainteresowanie książkami przez wymienione firmy zaczęło zmieniać mentalność środowisk związanych z książką zarówno amatorsko, jak i profesjonalnie. Mimo tego, zastanawiającym wydaje się pogląd znacznej części wypowiadających się na temat czytania e-książek. Zarówno fachowcy, do których bez wątpienia zaliczają się Grażyna Straus, Katarzyna Wolff i Sebastian Wierny, jak i przypadkowi internauci sądzą, że procent tych, którzy czytają książki z monitorów musi być niewielki. Świadczy o tym choćby to, że badacze z Biblioteki Narodowej dopiero w 2006 roku włączyli do swoich ankiet, pytania o ściąganie z sieci plików z książkami, badania przeprowadzone przez flashbook.pl, a także wypowiedzi internautów na różnorakich forach internetowych. Do podobnych wniosków doszedł Andrzej Gąsiorowski, który zauważył, że dość łatwo wejść w posiadanie elektronicznej wersji utworu, ale korzystanie z niej jest dość utrudnione, gdyż należy ją potem ponownie przekształcić w wersję drukowaną, co jest mało opłacalne. Także popularni polscy pisarze są raczej nieprzychylnie nastawieni do książek czytanych z ekranów monitorów. Mimo opinii tego typu, popieranej przez wielu miłośników książki drukowanej, liczba e-książek ciągle rośnie. Według Andrzeja Żygadło i Anety Wierzchowskiej w 2006 roku w Internecie krążyło „około 20 – 25 tysięcy książek w wersji elektronicznej w języku polskim, na świecie prawdopodobnie kilkaset tysięcy pozycji”, zaś „na jedną sprzedaną książkę w księgarni przypada czasem kilkaset albo i kilka tysięcy kopii rozpowszechnionych przez Internet”. Mimo braku kompleksowych badań w tym kierunku, wydaje się, że szacunek liczby e-książek znajdujących się w sieci przyjęte przez cytowanych autorów są dość zaniżone. Korzystając z pośrednictwa tylko Polskiej Biblioteki Internetowej możemy dotrzeć do 29 243 publikacji, zaś dodając do tego zawartość dostępną w innych bibliotekach cyfrowych okazuje się, że dysponujemy dostępem do o wiele wyższej liczby e-książek. Gdyby jednak brać pod uwagę tylko książki, rozpowszechniane w Sieci z naruszeniem praw autorów i wydawców liczba ich mogłaby rzeczywiście oscylować między 20 a 25 tysiącami. Natomiast pogląd o tym, że na jedną sprzedaną książkę przypada kilkaset lub kilka tysięcy kopii rozprowadzonych w sieci, wydaje się mocno przesadzony. za przykład (dość subiektywnie dobrany) może posłużyć "Harry Potter i Książę Półkrwi" Joanne Kathleen Rowling, który został w 2006 roku sprzedany w Polsce w liczbie 544 tysięcy egzemplarzy. Biorąc pod uwagę rachuby cytowanych autorów (Żygadło i Wierzchowskiej) wystarczy ową liczbę sprzedanych egzemplarzy pomnożyć przez 300, co zaowocuje wynikiem 163 200 000 pobranych plików z danym tytułem e-książki.

Brak komentarzy: